Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Gdy szron na głowie

                                                             


                       
                                                                                          

                                          






                         ❄



                                                                                                    
                            ❄


          
          



                                            



 
                                                                             
                



Dłuuuga przerwa, tym razem z mojej decyzji- uznałam, że nie da się trzymać kilku srok za ogon. Pomyślałam że jeśli nie będę czuła jakiejś silnej wewnętrznej potrzeby twórczości blogowej to po prostu ją zakończę. Ale okazało się, że przyzwyczajenie ma wielką siłę!
Od ostatniego posta zapanowała sroga zima i chyba wszyscy którzy liczyli na ocieplenie klimatu i kolejną łagodną jesienio-zimę dostali w kość. Nie ma co ukrywać jest pięknie, ale ciężko, szczególnie za miastem. Nawet ja wróg czapek wszelakich musiałam się w końcu ugiąć przed siłami natury i zakupiłam coś bardzo pomponiastego na głowę, bo czułam się jak słynny skin z piosenki. Skin oczywiście w przenośni, bo z fryzurą choć pośledniej jakości
Mam tak dziwnie, że szybko zaczęłam siwieć. Na początku pilnie farbowałam włosy na kolory szalone lub naturalne w zależności od nastoju. Niestety nie mogę się pochwalić bujną, gęstą i mocną czupryną lecz lichymi cieniutkimi i suchymi piórkami, które w miarę moich doświadczeń stawały się co raz gorszej jakości. Pomyślałam więc, że dam im odpocząć, może pół roku, może rok. Farbowane na naturalny kolor zmywalnymi szamponami włosy sumiennie, krótko podcinałam, odżywiałam i nawilżałam przez około rok. Kiedy ostatnie resztki farbowanych kosmyków wylądowały na podłodze zakładu fryzjerskiego mogłam znowu zacząć wymyślać, ale okazało się że moja siwizna całkiem mi się spodobała. Mam popielato blond fryzurę  ze srebrnymi pasemkami, które część osób uważa za specjalnie farbowane. Nie poczułam się nagle staro łamiąc odwieczne tabu że siwizna to domena starych kobiet. Poczułam się wyzwolona. Zero konwenansów! Zero udawania! Trochę jak wszechwładna Królowa Zima, której nikt nie podskoczy! Na dodatek  zerknęłam na bloga mojej ulubionej xxl-ki, a tam Gracja jak zawsze sexi, ponętna i czarująca tym razem w wydaniu srebrno-popielatym. Można? Można.
     W Dzień Babci przytuliłam moje srebrne pasemka do białych włosów babci i życzyłam jej 200 lat, bo 100 to już zbyt blisko. Były ciasteczka i pogaduchy o planach na wiosnę, nowych kurczakach i warzywach do posadzenia. O rzeczach, przeciw którym buntuje się ciało babci choć jej młode serce ciągle robi nowe plany. Boję, że czas nam ucieka zbyt szybko, więc gromadzę w pamięci wszystkie jej dobre rady, wszystkie opowieści, ploteczki i wspomnienia, żeby wpleść je w moje codzienne życie. Żeby stały się jego integralną częścią jak pojedyncze włókna , które razem tworzą ciepły koc do ochrony przed zimną nocą. Mam nadzieję że czeka mnie jeszcze długa praca, że dzięki jej mądrości stworzę materię, która ogrzeje i ochroni nie tylko mnie, ale też moje dzieci, a potem wnuki. Moja babcia przeżyła powojenną biedę i długie lata komuny,pozostając osobą ciepłą, z poczuciem humoru i ciekawą świata- mam jej zapobiegliwość i oszczędność, zamiłowania ogrodnicze i bezpośredniość.  Kiedy byłam dziewczyną bardzo nie chciałam być jak moja mama albo babcia, udawałam że jestem od nich mądrzejsza, lepiej znam się na tym nowym świecie no i oczywiście lepiej sobie poradzę. Ot młodość durna i chmurna!Z perspektywy czasu widzę w sobie mnóstwo cech kobiet z mojej rodziny i wcale nie chodzi o duży biust czy szerokie biodra, choć od tego też nie da się uciec! Jestem ich kontynuacją, kolejnym odcinkiem sagi, ale dziś jestem z tego dumna.
200 lat Babciu!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz