Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

środa, 20 sierpnia 2014

Wkurza mnie polska zawiść w wersji internetowej więc będzie dżem


  Mam swój ulubiony styl wykończenia domów- drewno, kamień i ogólnie mówiąc wiejskie klimaty, dlatego z zainteresowała mnie fotka, która zapowiadała jeden z odcinków "Zacisza gwiazd",choć przyznam, że opis był raczej odpychający. Redakcja jednego z portali internetowych zastosowała najbardziej prostacki i tabloidowy chwyt, czyli odwołała się do ludzkiej zawiści. Materiał o rodzinie Golców traktował raczej o ich codziennym życiu rodzinnym oraz pracy, niż eksponował sam dom. Żadnego zadęcia i pychy. Kilka ogólnych zdjęć na zewnątrz dawało pojęcie o charakterze i wielkości budynku - duży, ładny aczkolwiek daleko mu do określenia "rezydencja". Jednym słowem żadnych sensacji!  Tym bardziej niestosowna była zapowiedź materiału :"Łukasz Golec chwali się pięknym i wielkim domem. Musiał kosztować majątek"(!!!). No cóż - autor tego tekstu to chyba największy frustrat i kompleksiarz kraju.
  Niestety jestem też świeżo po artykule o zawiści Polaków, a i własne doświadczenia oraz obserwacje nie napawają optymizmem. Osoba z dalszej rodziny, wiecznie na zasiłkach i socjalach, gdy jej sąsiedzi wyjechali w lutym na afrykańskie wojaże skomentował- "ludzie nie mają co do garnka włożyć, a ci zamiast wspomóc innych wyrzucają pieniądze na głupoty". To nic, że na swoje wakacje ciężko pracuję, że luty to jedyny luźniejszy miesiąc bo obydwoje to z zawodu architekci z uprawnieniami na kierowników budowy, więc cała piękniejszą część roku mają zajętą. Każdy pracowity członek społeczeństwa, który nie ucieka na lewe L4, odkłada urlop, bo akurat jest dużo pracy,  i nie drenuje pomocy socjalnej powinien, według pokrętnego mniemania darmozjadów, mieć obowiązek oddawania swoich ciężko zarobionych pieniędzy na tych co mają dwie lewe ręce, znikomą chęć do pracy, a na dodatek chorobę (!!!) alkoholową. Choroba to wypadek losowy, a tu jest zdecydowany wkład własny! Choć w większości spraw bardzo się nie zgadzam z Korwinem-Mikke to w jednym ma rację- pomoc socjalna demoralizuje ludzi oraz niszczy więzi społeczne i rodzinne. To co zrobię z MOIMI pieniędzmi to tylko MOJA sprawa! Zawiść jest zła, ale zazdrość może nas napędzać do działania. Nie zazdrościłam sąsiadowi, że latał do pracy helikopterem (choć może dlatego, że boję się latać!?), ale za to obiektem mej wielkiej zazdrości był cudny ogród sąsiadki emerytki, który podpatrywałam, a pomysły próbowałam przeszczepić na własny grunt. Moja zazdrość nie objawiała się życzeniami, żeby sąsiadowi spalił się helikopter, a sąsiadce ślimaki zeżarły kwiaty. I o to chyba chodzi.
  Obawiam się jednak, że jestem chyba w mniejszości, bo dla wielu odpowiedzialność za własne życie to ciężar nie do udźwignięcia. Lepiej zrzucić go na innych, czyli na państwo. Lepiej posiedzieć, pogapić się na telewizor, wypić piwko i zawistnie obrobić dupę sąsiadowi. Można też napisać donos do skarbówki, ale broń Boże skalać się pracą. To żenujące, bo przecież powszechnie wiadomo, że zapierd.... frajerzy, a państwo przecież da bony spożywcze, darmowe obiady dla dzieci i opał na zimę...  Ech życie...
  Będąc w kontrze pracowicie wzbogacam zapasy zimowe o nasze ulubione przysmaki. Bo mi się chce! Bo lubię! Bo MUSZĘ coś robić! W tym roku mamy klęskę cukiniowego urodzaju, więc przerabiam na słodko i ostro. Dla każdego coś miłego! Dwa sprawdzone przepisy to sałatka z cukinii w occie i czekoladowa cukinia dla dzieciaków. Czy bateria dżemu skutecznie oddzieli mnie od głupiej, ludzkiej zawiści?
półprodukt

produkt 1 czyli kakaowy dżem z cukinii 

produkt 2- sałatka z cukinii

  Oczywiście w międzyczasie troszkę rozrywki- wycieczka do Karpackiej Troi w Trzcinicy  i na przełom Wisłoka w Besku.
   Karpacka Troja ma świetną wystawę, która poprzedzona ciekawym filmem zainteresuje i małych i dużych. Poszczególne "inscenizacje" i makiety obrazuję kolejne etapy rozwoju osady. Ciekawe, że kultura przedchrześcijańska była bardziej rozwinięta np. jeśli chodzi o codzienne menu.





 Sam skansen nie jest tak imponujący, ale to może subiektywne odczucie- przy 30-sto stopniowym upale najciekawsze były chłodne wnętrza chat. Niby takie prymitywne, ale naturalne materiały budowlane działały jak klimatyzacja, a w środku oprócz palenisk, glinianych pieców były nawet wygodne łóżka.
Na zakończenie, jako kropka nad i, wieża widokowa- niestety muszę uwierzyć na słowo chłopakom bo sama padłam u jej stóp, trochę przereklamowana.
 

Jednym słowem warto zwiedzić jeśli mamy trochę wolnego czasu, byle nie w obezwładniającym upale.
  Celem drugiej wycieczki był Przełom Wisłoka w Besku - widok oszałamiający i troszkę straszny jeśli ma się lęk wysokości- urwisko upada 60 m w dół. Rzeka wcina się tu we fliszowe skały tworząc malowniczy jar. Przyprawia o zawrót głowy, więc dzieciaków trzeba pilnować podwójnie, ale może to być ciekawa lekcja poglądowa z przyrody.


pięknie widoczne warstwy fliszu karpackiego


  A że wieczory zachęcają do przesiadywania na świeżym powietrzy do łask wróciły kolacje z ognia. Zresztą nic tak jak dym nie odstrasza komarów. W czasach wszechobecnych grillów ognisko to taka trochę zapomniana forma przyrządzania jedzenia. Pamiętając czasy dzieciństwa darzę ją szczególnym sentymentem choć kiełbasa bywa albo niedopieczona albo zwęglona, a nadziane na patyk kromki namiętnie ląduję w żarze. Jak widać magia ognia czaruje nie tylko mnie.
 


 

Na koniec przyjaźń międzygatunkowa. Co ciekawe Matyldę odwiedza tylko jedna kura więc to musi być przyjaźń.