Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

wtorek, 15 maja 2012

Rolnictwo i dzieci

   Od ostatniego wpisu blog leżał odłogiem co oczywiście nie znaczy, że ja leżałam. Zaczął się sezon prac rolniczo- ogrodowych, więc jesteśmy zajęci całymi dniami grabiąc, sadząc i okopując. Mamy co prawda lekkie opóźnienie ale generalnie tempo jest dobre - ziemniaki posadzone, boisko obsiane trawą, przygotowane miejsce pod trawnik, ogród ziołowy i skromny warzywnik. Wielka w tym zasługa Męża (cudowna zmiana z blokersa w rolnika), ale też synów, którzy pomagają w miarę swoich skromnych możliwości. Co prawda niekiedy się migają od pracy i szybko zniechęcają, ale co dziesięć rąk to nie cztery, nawet jeśli sześć jest co nie co lewych. Oboje z Mężem wyglądamy jak po kompleksowej wizycie w solarium, siłowni i u psychoanalityka na dodatek, bo taka ilość ruchu, słońca i świeżego powietrza znacząco poprawia nastrój.
Przy okazji najstarszy syn doszedł do doszedł do rewolucyjnego odkrycia : "Po co kiedyś, na wsi ludzie mieli dużo dzieci?....Do sadzenia ziemniaków oczywiście!".
   Nigdy nie uważałam, że trójka dzieci to dużo i zaskakiwały mnie takie opinie oraz pytania jak sobie z nimi radzę. Jedynak wymaga nieustannej uwagi rodziców i jest bardzo absorbujący, trójka bawi się razem dając rodzicom trochę wolnego czasu. Finansowa strona też nie jest taka zła- wyposażenie dla małego dziecka kupuje się raz, ciuchy często są "przechodnie" i wymieniane z koleżankami i rodziną, zajęcia dodatkowe często darmowe przy szkole lub negocjuję "cenę hurtową" za rodzeństwo. Nie pracuję zawodowo, dopadły nas problemy finansowe i trzeba zacisnąć pasa, ale wydatki na dzieci nie są aż tak duże żeby miały wpływ na stan finansowy rodziny, a radość z zabawy z rodzeństwem bezcenna. Coś o tym wiem bo sama mam trójkę młodszego.  Dlatego myślę, że dla wielu ludzi mówienie "nie stać nas na drugie dziecko" to tylko wykręt maskujący wygodnictwo i brak dojrzałości.
  W wolnych chwilach (niewielu!) przeglądałem nasze rodzinne albumy foto i wpadłam na pomysł małej galerii. Ramki już dawno leżały i czekały na nowe życie- wymagały pomalowania i wymiany tła. W tym wypadku użyłam starych zasłon dzięki który uzyskałam efekt jednolitej kompozycji złożonej z kilku różnych ramek.

Zarezerwowałam też miejsce ku pamięci naszych zwierzaków, które już odeszły do krainy pełnych misek i ciepłych posłań.

Na koniec nasz Łacio okupujący miejsce pod kominkiem, które chyba uznał za luksusową, wykafelkowaną i wyłożoną kamieniem, ogrzewaną norę.