Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

piątek, 27 marca 2015

Photoshop po raz kolejny czyli natura na wiosnę




Nuśka nic tylko wygrzewa się na słońcu ignorując dzikie stada
kretów niszczące nasz reprezentacyjny trawnik.

  W przeciwieństwie do Nusi mnie wiosenne słońce zapędziło do prac ogrodniczych, których z każdym słonecznym dniem przybywa. W tym roku postanowiłam trochę odpuścić i lista upraw została mocno okrojona. Niestety czas nie jest z gumy co bardzo odczułam w ubiegłym roku- nadmiar obowiązków sprawił, że to co kiedyś była pasją i przyjemnością stało się frustrującym obowiązkiem. Pewnie że chciałabym wrócić do przyjemnej roli gospodyni domowej- gotować, sprzątać, dbać o ogród i zwierzaki, ale rzeczywistość finansowa skrzeczy jak stara wrona, więc należy czym prędzej zapchać jej czymś dziób. No i okazuje się że to zapychanie zajmuje mi sporo czasu.
 Trudno jednak hodować żale w tak pięknej aurze, gdy nawet wieczorem można już spacerować w samej bluzie, a "słowiki spać nie dają" - jak w piosence Ordonówny.
   Tak, tak retro wraca w pełnej chwale i to nie od dziś, a to co stare może być piękne i wartościowe.
   Dlatego z wielkim zaskoczeniem oglądałam zdjęcia Maryli Rodowicz w ostatnim TS- nie wiem czy to głupi pomysł redakcji czy samej Pani Maryli- po prostu nie znam tej kobiety! Po ordynarnym retuszu piosenkarka wygląda jak swój własny plastikowy model  produkcji chińskiej za 19,99.
Kto jak kto, ale Maryla Rodowicz nie powinna pozwalać na coś takiego bo przecież wszyscy i tak wiedzą ile ma lat, a jej wspaniały dorobek wygładzi każdą zmarszczkę i fałdkę- liczy się głos, teksty, osobowość. Nigdy nie widziałam Pani Maryli na żywo (telewizja i internet się nie liczą bo dobre oświetlenie i makijaż czynią cuda) co nie przeszkadza mi otaczać ją uwielbieniem! I to nie za gładką twarz i gibką talię! Kult młodości i piękna czyni spustoszenie w naszych głowach zmuszając wszystkich do życia w rozdwojeniu jaźni- prawdziwa ja kontra ja na wynos . Czy to naprawdę taki wstyd, że po trzech ciążach mam rozstępy, a po całonocnym balowaniu nie regeneruję się jak dwudziestka tylko łażę jak zombi. Muszę być gładka i energiczna jak puszka Red Bulla? O w życiu! Zamierzam się zestarzeć w godności - bez jadu kiełbasianego na twarzy, silikonowych ust, cycków i odessanego tyłka! Koniec. Kropka.
 Oczywiście najmilej zestarzeć się w naszym Siedlisku pieląc, grabiąc i przycinając, a w wolnych chwilach włócząc się po okolicy pełnej dzików, bobrów i całkiem magicznych drzew - na wiosnę to nawet starą wiejską babą miło zostać!


dziki dają czadu
nad bobrowym stawem




Zdobycie sadzonek z tego niezwykłego powoju nie było łatwe- korzenie wrosły w korę martwego drzewa jakby były zabetonowane.

czwartek, 5 marca 2015

Marcowa mieszanka tematyczna

 Jakiś czas temu chwaliłam się nową pasją i prawie skończoną ławeczkową miniaturką. Niestety nie dane mi było zaprezentować efekt końcowy- Szanowny Małżonek, który zasługuje na miano Faceta Demolki dokonał dzieła zniszczenia niefrasobliwie machając rękawami.



Oczywiście co się odwlecze to nie uciecze- trochę kleju, czasu oraz wyrafinowanych przekleństw i oto co otrzymałam:
Ławeczka zaprasza na wiosenny relaks


Mniejszy z domków dla ptaków
A na ławeczce, oprócz książki i ciasta,
jest też koc na chłodniejsze chwile. 


Oj chyba coś się wykluje!

Zamierzam dalej podążać tą drogą. Oczywiście, gdy już moje nadszarpnięte nerwy wrócą do ogólnie przyjętej normy.
   Jak na razie całą swoją uwagę, napędzaną matczyną troską, poświęcam chłopakom, którzy stanęli przed egzaminami kończącymi szkołę podstawową i gimnazjum oraz przed wyborami szkół. Co prawda, jak na razie widzę że najbardziej denerwuję się ja, bo młodzież podchodzi do sytuacji dość niefrasobliwie. Pocieszam się, że w pierwszym przypadku , choćby test szóstoklasisty leżał i kwiczał, zawsze jest gimnazjum w naszej miejscowości, a w drugim wybór jest przesądzony- tylko i wyłącznie cukiernictwo i szkoła w Krośnie. Z tego co wiem nie ma szaleńczego obłożenia, no a w odwodzie mamy podobne kierunki w sąsiednich miejscowościach. Jakoś to będzie.
Nie zmienia to jednak faktu, że nagle dotarło do mnie jak duże mam dzieci, a że nie urodziłam ich jako nastolatka to chyba sama też jestem...? Ups! Czyżbym nie była już dziewczyną? Eeeee... Chyba ciągle jestem, ale czy reszta świata o tym wie!?
 W związku z nastaniem wielkiego postu zabrałam się za różne działania, którym, jak co roku nadaję szumną nazwę Postanowień Wielkopostnych- nie ma to jak porządna motywacja! Można się odchudzić, zacząć uprawiać sport oraz wysprzątać dom w w aurze wielkich idei! A poważnie mówiąc Wielki Post to świetny okres na porządki w życiu- nie trwa tak długo żeby nie można było wytrwać w naszych postanowieniach, i gdzieś tam z tyłu głowy mamy, że to tylko do Wielkanocy, a potem wszystko wróci na utarte ścieżki. Ale najczęściej okazuje się, że zmiany są na tyle trwałe, że stają się rutyną i nikt nie myśli o powrocie do starych przyzwyczajeń. "Nigdy nie będę się objadać wieczorem", "rzucam palenie raz na zawsze"- to brzmi ciężko jak wielki kamień, o którym i tak wiemy że nie damy rady go dźwigać. "W Wielkim Poście nie jem po dwudziestej", " palę o połowę mniej"- to zgrabne kamyczki, które włożymy do plecaka i nawet ich nie odczujemy w naszej drodze. Warto. Polecam jak co roku :  7 tygodni bez.


 A w marcu jak w garncu raz słońce, raz śnieg z naciskiem na wiatr. Ostatnie kilka dni to prawdziwa mieszanka, ale najważniejsze że widać już namacalne dowody że wiosna stoi za progiem :
Odrobina zieleni z mchu też cieszy.