Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 17 lutego 2020

Domek czyli jak ciągle bawić się lalkami

  Mam to szczęście że przez całe dzieciństwo miałam wspaniała towarzyszkę zabaw w postaci siostry o bardzo zbliżonym wieku. Przez wiele lat ulubioną zabawą małych dziewczynek była zabawa w domki czyli kartonowe pudełka urządzone jak prawdziwe wille za pomocą pudełek po zapałkach, drewienek z warsztatu dziadka stolarz, szmatek z krawieckich resztek babci, nakrętek, guzików i wielkiej ilości plasteliny. Czyli wszystkiego tego co było śmieciami dla dorosłych, a skarbami dla dzieci. Potrafiłyśmy spędzać na zabawie całe dnie tworząc epickie historie których bohaterowie mieszkali, a jakże, w naszych domkach. Czas dzieciństwa minął, siostra wyrosła z zabawy domkiem i ja, wydawało się, także. Do czasu aż w odmętach internetu znalazłam angielski domek kolekcjonerski i po prostu wsiąkłam w świat 1:12. Oczywiście piękny domek był po za moim zasięgiem - cena powalała- jakieś 6 tys! Ale nic straconego- okazało się że świat jest pełen takich wariatów jak ja- maja swoje strony, fora i sklepy w których można kupić maluśkie talerze za całkiem duże pieniądze.. Można też korzystać ze sklepów stacjonarnych  jeśli takowe mamy w okolicy - w Krośnie lubię zaglądać do Hobby-Model i Strychu, lub na targi staroci - polecam Duklę. Wielką frajdą jest uruchomienie własnej wyobraźni, bo pomocnych instrukcji i inspiracji jest mnóstwo, więc wiele rzeczy można tworzyć samodzielnie, wystarczy mieć tylko pod ręką dziwne różności, które wykorzystamy w niekonwencjonalny sposób. Moja dusza zbieracza piszczy z radości! Wystarczy dziecięcej zabawie nadać miano pasji żeby zyskała na znaczeniu.
  Wymarzyłam sobie porządną lalkową siedzibę z prawdziwego zdarzenia i temu projektowi poświęcam najwięcej czasu. Na razie jest kuchnia z porządnie zaopatrzoną piwnicą,  w planach salon i sypialnia z łazienką, a wszystko w konwencji starej chaty. Jak na razie nie wiem tylko jak połączyć to wszystko w jedną całość

Między kuchnią a piwnicą była drabina ale odkleiła się w czasie przedświątecznych porządków. Została po niej tylko mała platforma na przeciwko kredensu. Pomysł od początku był mało solidny więc muszę wymyślić coś innego.












 W piwnicy, a raczej pod nią, szkielet poprzedniego właściciela - na specjalne życzenie Księciunia, który pomagał w lepieniu.



W domu atmosfera twórcza, a wokół szaleją wichury i wirusy. Niestety ucierpiał nasz lasek - kilka powalonych drzew, nie za grubych, ale szkoda. Przez wichurę oczywiście. Bo wirus powalił Utalentowanego i Matkę.