Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Trochę historii czyli damą być, ach damą być...

   Lato pomału zmierza ku końcowi co czuć szczególnie w chłodne noce i mgliste poranki. W powietrzu snuje się delikatna atmosfera nostalgii, obsychają kwiaty,liście oraz trawy i tylko dynie wyglądają nad wyraz krzepko. Ostatni obserwowaliśmy wielkie stado bocianów kołujące na Siedliskiem, aż wreszcie prąd powietrza poniósł je daleko na południe. Taki to czas pożegnań.
Oczywiście nie ma mowy o zwolnieniu tempa- jeszcze kilka imprez przed nami no i oczywiście mnóstwo pustych słoików do zapełnienia. Ale ponieważ wieczory nie zachęcają już do przesiadywania na zewnątrz wzięłam się za porządkowanie zdjęć, a ponieważ mani fotograficznej uległ też Syn Wszechstronnie Utalentowany mam pełne ręce roboty.
Na początek kilka fotek z wjazdu Jana Kazimierza do Krosna. Dawno to było (30.07), ale w świetle późniejszych wydarzeń czuję się usprawiedliwiona -raczej nie miałam nastroju na radosne wspominki.
  Każda mała dziewczynka marzy żeby choć na chwilę stać się małą księżniczką lub choćby tylko damą dworu przechadzającą się w pięknej sukni. Jak się okazuje niektórym starszym dziewczynkom takie  marzenia zostają na długo więc nadarzającej się okazji nie mogłam opuścić.  Udało mi się namówić najmłodszego syna kusząc go rolą dworskiego pazia i pod pretekstem zapewnienia mądrej rozrywki dziecku poszliśmy witać Jana Kazimierza odwiedzającego Krosno. Suknia przygotowana z połączenia staroci z dna szafy i zakupów w szmateksie, nie była może oszałamiająca i zgodna z wymogami ówczesnej mody (czyli 1656r),ale za zamożną mieszczkę mogłam uchodzić. Brakowało mi tylko przykrycia głowy, a mężatce tamtej epoki nie wpadało pokazać się publicznie z gołą głową uznałam jednak, że pośpiech na wieść o przybyciu króla powinien mnie usprawiedliwić.
Damowanie okazało się być bardzo przyjemne szczególnie w czasach aparatów w smartfonach- obfotografowana ze wszystkich stron czułam się jak pionierka kina radzieckiego na zjeździe partii. Cud że króla nie wypchnęłam z pierwszego szeregu! 
Jak zawsze krośnianie dopisali tłumnie stawiając się na Placu Konstytucji, trasie przemarszu oraz Rynku. Zresztą imprezy towarzyszące zaczęły się już wcześniej i dla wielu była to ostatnia atrakcja dnia. Król przybył niestety pieszo (szkoda!), ale poprzedzany przez całkiem współczesny wóz policyjny zapewne chroniący przed Szwedami. Królewski orszak nie za wielki, co zrzucić można trudne wojenne czasy, był jednak bardzo stylowy szczególnie po przyłączeniu się wszystkich witających przedstawicieli Krosna i okolicznych wsi. Mały Księciunio był w swoim żywiole cały czas trzymając rękę na rękojeści szpady aby, jak sam stwierdził, w razie czego bronić Króla. Jak widać policyjna asysta nie spełniała wymogów bezpieczeństwa!




Król ma zawsze zielone światło ;)









Zabawa ciągnęła się do późnych godzin wieczornych, ale my zmęczeni emocjami wróciliśmy troszkę wcześniej. A tak na marginesie- bycie damą jest bardzo niewygodne w samochodzie- długa spódnica plącze się między nogami, zaczepia o dźwignię zmiany biegów, a sztywny gorset wymusza siedzenie na baczność, więc o wygodnym "umoszczeniu się" w fotelu nie ma mowy.
Za rok muszę sobie sprawić chyba jakiegoś woźnicę!

środa, 3 sierpnia 2016

Smutek

Miał być radośnie będzie smutno.
Niestety wczoraj wieczorem zmarł w wyniku wypadku nasz domowy pupilek Killer.
Mój smutek jest tym większy, że to ja przyczyniłam się do jego śmierci. Świadomość, że w wyniku swojej nieostrożności zabiłam żywe stworzenie, które bezgranicznie mnie kochało i ufało, ciąży mi niewyobrażalnie i pewnie długo będzie zatruwać wyrzutami sumienie. Pocieszam się, że silne leki przeciwbólowe i przeciwwstrząsowe wygładziły ostatnią ścieżkę, a dłonie bliskich odsunęły strach przed śmiercią.
Żegnaj mały przyjacielu.
Dziś nie widzę jasnych stron świata.