Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Kapela zimową porą


Wreszcie jest! Spóźniona ale prawdziwa ZIMA, z trzaskającym mrozem i śnieżnymi zawiejami. Lekkie zimy są może wygodne- niskie koszty ogrzewania, wygoda w jeździe samochodem, ale jeśli chodzi o atmosferę daleko im do wspaniałości jaka nas otacza. Ta uczty dla oczu jest warta, aby przecierpieć różne niewygody i problemy. Zresztą nie ma co marudzić- Polska leży w strefie klimatu umiarkowanego przejściowego, więc powinniśmy być przygotowani na różne pogodowe niespodzianki. Butne podejście człowieka jako gatunku dominującego do nieograniczonej władzy nad przyrodą to mrzonka mieszczuchów. Trochę gołoledzi, porządna śnieżna zawierucha albo przewyższające średnią opady deszczu całkiem szybko i skutecznie mogą sparaliżować zdobycze naszej przekombinowaną cywilizacji. I wtedy na nic lanserskie gadżety, za to przydają się  porządne buty oraz zapomniana umiejętności "samoobsługi" domu. No cóż: "Sorry, taki mamy klimat"!


Ale jak się okazuje do wiosny nie tak już daleko bo na wierzbie pojawiły się pierwsze bazie.

Oczywiście problemy też bywają- gdy temperatura w koziarni niebezpiecznie spadła zużytkowałam wszystkie stare kołdry ocieplając nimi pomieszczenia od środka.  Co prawda stylowa koziarnia wygląda teraz jak wnętrze cygańskiej budy, ale Matylda chyba doceniła moje starania. I kury też, bo jaja dalej są, choć przy takiej temperaturze różnie bywa. Co prawda proponowałam ulokowanie kozio-kurzego towarzystwa w niewykończonej łazience ale Szanowny Małżonek najpierw niepochlebnie wyraził się o stanie mojego umysłu, a potem postawił ostre weto i pomysł upadł.
 Mimo zimy w Siedlisku rozgościła się karnawałowa kapela, której nie straszne mrozy i śniegi. Pomysł zaczerpnęłam z nowego na rynku pisma "Piękno&pasje"- tam śpiewał bożonarodzeniowy chór aniołów, ale stwierdziłam, że kilku grajków to rzecz bardziej uniwersalna. Materiału, jak w każdym wiejskim domu, nie brak, wystarczy pomysł i trochę pracy aby gości przed drzwiami witała oryginalna ozdoba.
perkusista
flecista

gitarzysta

skrzypek

A pismo bardzo mi się spodobało, szczególnie artykuły o zwierzętach i smaczne przepisy. No i pomysł na rewelacyjne getry, idealne na taką aurę, które właśnie robię i opiszę następnym razem.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Potrzeba czyni preppersa.


 Dziś podobno "Blue Monday" czyli najbardziej przygnębiający dzień w roku. Fakt- za pięknie to dziś  nie jest, ale żeby od razu tak depresyjnie i z grubej rury?! Dzień jak co dzień, a do wiosny co raz bliżej! Choć przyznam, że moje depresja powoli staje się głęboka jak Kanion Kolorado i rozległa jak kazachskie stepy, a wszystko za sprawą aukcji internetowej. W ciągu 1,5 godziny sprzedałam samochód, a nowego oczywiście jeszcze nie mam  Jak się okazuje mieszkając za miastem jest to spory problem. Do sklepu daleko, do przedszkola jeszcze dalej, a urząd gminy to już chyba na innym kontynencie. Dzięki Bogu mój zapobiegliwy i oszczędny charakter każe mi gromadzić zapasy żywności na tzw czarną godzinę, więc degustujemy przetwory, piekę chleb, a nasze kury i krowa sąsiadki muszą stanąć na wysokości zadania. W sumie źle nie jest bo żywność nieprzetworzona jest teraz na topie! A jak przeliczyłam co mam to wyszło mi, że jestem zaopatrzona jak porządny preppers, więc mogę się wpisać w modne obecnie trendy. Już nie "chomikuje"- teraz przygotowuje się na zagładę! Od razu lepiej brzmi!

 No i wyprasowałam  wszystkie (no, prawie) koszule Szanownego Małżonka. Całe szczęście, że to ferie bo gdybym miała zorganizować jeszcze dojazdy do szkoły i na dodatkowe zajęcia to chyba ogłosiłabym strajk.
 I tylko tak sobie myślę, że dzisiejszy styl życia nie ma porównania np do czasów naszych rodziców. Z podziwem myślę o mojej mamie, która mając czwórkę dzieci, pracowała i do tej pracy musiała jakoś dojechać, a samochód był w domu jeden i w dodatku mały. Jako nastolatka nie zwracałam uwagi na praktyczne rozwiązywanie problemów logistycznych naszej rodziny... zaraz, zaraz jak myśmy mieścili się w sześcioro w "maluchu"? Podobno ludzie wypierają z pamięci różne traumatyczne przeżycia i chyba ja też tak mam!
Wracając do jedzenia za szczególnie udane uważam bagietki (częściowo z automatu) i szybkie bułeczki, na które przepis oczywiście na stronie o gotowaniu.

niedziela, 12 stycznia 2014

Horoskop Madame Madeleine 2014 pod karnawałową brzozą


  Nowy Rok witaliśmy, jak większość Polaków, na swojskiej domówce z przyjaciółmi. Już od wielu lat nie traktuje Sylwestra jak święta o przełomowym znaczeniu- nie ulegam różnym przesądom (np. jaki Nowy Rok taki cały rok), nie robię poważnych noworocznych postanowień i decyzji o przełomie w życiu, no i całkowicie lekceważę tradycję z lampką szampana, którego nie znoszę i uparcie odmawiam zakupu. Nawet w cenie promocyjnej! Czyli takie sobie zwyczajowe świętewko bez większego znaczenia.
Dlatego chyba alergicznie reaguje na głupoty o tytule- Co cię czeka w 2014!!! Czy znacie tzw. efekt Forera.? Psycholog o tym nazwisku dał swoim studentom do wypełnienie ankiety osobowości, a potem na ich podstawie przygotował charakterystykę z elementami horoskopu. Oczywiście studenci ocenili jego analizy jako bardzo trafne i idealnie pasujące do poszczególnych osób. Szkopuł w tym, że wszyscy otrzymali taki sam tekst! No i tak to jest z horoskopem! Szukamy w nim tego co chcemy znaleźć. Przecież wydaje się być zgodne z prawdą, że nasz znak zodiaku obdarza nas wieloma zaletami i kilkoma wadami (ale nieistotnymi i możemy nad nimi popracować w styczniu i lutym), wszystkie nasze cechy możemy wykorzystać w odniesieniu sukcesu w nadchodzącym roku, ale musimy uważać na rozpraszające nas okoliczności i osoby (w lipcu i sierpniu). Jeśli pozostajemy w trwałym związku jego rozkwit nastąpi na wiosnę. Jeśli szukamy partnera wtedy też może nas trafić strzała amora. Na początku roku brylujemy towarzysko, a jesienią czekają nas większe wydatki....itd. Pasuje? No to chyba zostanę sławną wróżką- mówcie mi Madame Madeleine! Muszę tylko wyskoczyć z kasy na nową czarodziejską kulę bo ta moja to trochę już "przechodzona"!


  Oczywiście nie da się zaprzeczyć, że często o naszym życiu decyduje szczęśliwy lub nie zbieg okoliczności, a pewnych zdarzeń nie możemy ani przewidzieć, ani nad nimi zapanować. Jednak wydaje mi się że w dużym stopniu to my sami nadajemy kształt naszemu życiu poprzez nasze działania, nastawienie i ludzi jakimi się otaczamy. Ciężko przeżyć życie fascynująco jeśli czas spędzamy tylko "w sieci" lub przed telewizorem, a zwykła przechadzka za miastem jest obciachowa, nudna, no i w zasadzie, po co się męczyć skoro można pospacerować po centrum handlowym oceniając przechodzące "ciacha" i kolor tipsów konkurencji.  Czyli sami sobie układamy horoskop! Cóż jako Madame Madeleine wróżbiarskie objawienie 2014 życzę Wam w Nowym Roku staranności i rozmachu w pisaniu horoskopów! Powodzenia!
A propos ponoć spacery na świeżym powietrzu za miastem pomagają na jasność umysłu i ortografię ;)
   Dziś wspomnienie Sylwestra powoli pokrywa się kurzem tak jak bożonarodzeniowe ozdoby, które zwyczajowo chowam zaraz po Trzech Królach. Co roku staję więc przed dylematem jak zachować atmosferę karnawału bez nawiązań do Bożego Narodzenia. W tym roku kolejna karnawałowa brzoza została ozdobiona malutkimi wiejskimi domkami, które zamknęłam w przeźroczystych kulach.






Niewielka to wioseczka- zaledwie sześć numerów ale i brzózka nie za duża.