Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 31 grudnia 2012


Mijający rok, który okazał się nie być ostatnim w dziejach ludzkości, dla mnie był pierwszym pełnym rokiem  przeżytym od pierwszego fejerwerku po ostatnie uderzenie zegara w Siedlisku. To rok pierwszej wiosny, lata, jesieni ale drugiej zimy. Oczywiście jak każdy rok obfitował w wydarzenia radosne, ale też smutne. Choć z perspektywy czasu tych pierwszych wydaje się być więcej. Nauczyłam się wierzyć w siebie, a wiara przenosi góry, szukać siły w sobie, gdy inni zawodzą i, najważniejsze, omijać kretowiska zdobywając góry.
Rok zakończył się ciepłym i słonecznym dniem idealnym na rodzinny spacer i takich właśnie chwil życzę Wam w nadchodzącym Nowym Roku 2013.


wtorek, 25 grudnia 2012

Święta w łóżku


Brzmi pięknie? Ciepła kołderka, mężuś u boku i dobra książka? Raczej nie, a przynajmniej nie w tym roku, bo "na topie" jest ból głowy, kaszel osłabienie. Musieliśmy zrezygnować z Wigilii u rodziców oraz świątecznych wizyt, bo jesteśmy jak pięcioosobowy, zabójczy szwadron rozsiewający bakterie. Nic to jednak w porównaniu z magią świąt i rodzinną miłością. Wigilię przygotowaną przez moją niezawodną mamę dostarczył dzielnie mój chory małżonek, który zresztą dumnie udaje, że nic mu nie jest. Tylko odgrzać. A potem całą rodziną obłożeni kołdrami, chusteczkami, ciasteczkami i gorącą herbatą zafundowaliśmy sobie seans niezawodnego "Władcy pierścieni". Nie dostarczone prezenty pozwalają się podziwiać trochę dłużej, a ubrana ostatkiem sił choinka stała się symbolem heroizmu.



Swoją drogą zniszczone w czasie przeprowadzki choinkowe ozdoby uzupełniłam własnoręczną twórczością, z której jestem całkiem zadowolona.





Gorąco wierzę, że będą to niezapomniane Święta Bożego Narodzenia, czego i Wam wszystkim życzę.
Wasza kaszląca i słaba
 Magda
P.S. Na koniec moje ulubiona bombka z zamkniętą w środku malutką szopką w zimowym otoczeniu. Niestety chyba załamujące się światła psuje ostrość obrazu.



niedziela, 9 grudnia 2012

Zima w pełni


Druga niedziela Adwentu mija śnieżnie, radośnie i pracowicie. Niestety uroki zimy podziwiam zza okna i w ciszy, bo w wyniku paskudnego choróbska straciłam większość z możliwości głosowych. Ku złośliwej radości mojego męża!!! A podziwiać jest co, bo gwałtowny spadek temperatury zmroził wilgoć w powietrzu pokrywając wszystko śnieżnymi igiełkami. Jest po prostu bajecznie!







Siedząc w ciepełku zabrałam się za typowo przedświąteczne produkty czyli pierniki. Zawsze piekę je w dwóch etapach, bo nie jestem w stanie przerobić podwójnej ilości ciasta. Wbrew pozorom wałkowanie wymaga dość dużej krzepy i wyrabia mięśnie. Te na zdjęciu to etap pierwszy. W zbliżającym się tygodniu powtórka z pierniczków, a potem jeszcze amoniaczki, które też mają dużą trwałość.
W zeszłym tygodniu odwiedził nasz dom św. Mikołaj obdarowując dzieci prezentami. Mimo wieku starsi chłopcy sumiennie podtrzymują tradycję nie psując młodszemu zabawy i chyba sami też mają z tego trochę przyjemności. Oczywiście nasze Siedlisko odwiedza prawdziwy święty Mikołaj, a nie gruby krasnal z reklam coca-coli. Ten prawdziwy był hojnym dla biednych biskupem z Miry i właśnie w rocznicę jego śmierci obdarowuje się dzieci prezentami. Te grzeczne oczywiście, bo  niegrzeczne powinny dostać tylko rózgi.

środa, 5 grudnia 2012

Adwent

Kiedy przeglądałam ostatniego posta nie mogłam nadziwić się zmianie aury. Adwent zaczął się zimowo- malowniczo i radośnie. Pierwszy śnieg zawsze cieszy najbardziej dzieci, ale dorosłych też nastawia optymistycznie do świata. Nawet odśnieżając samochód można pobawić się z psem obrzucając go śniegiem. W taki dzień króluje radość, no chyba, że jest się pracownikiem służb drogowych, zaskoczonych przybyciem zimy. Jak co roku!


 Cudowny czas oczekiwania na Boże Narodzenie to dla mnie okres bardzo optymistyczny kiedy odkrywam w sobie chęci i siły do różnych prac. Można by rzec, że przed Bożym narodzeniem staję się tytanem pracy i zmieniam się w "idealną panią domu" wyposażoną w funkcję sprzątająco- gotująco- twórcze! Wymiatam kurz nawet z pod szafy i sprzątam kotłownie, a to już coś!!! Jako relaks traktuję przygotowanie ozdób świątecznych, prezentów i wszelkie prace krawieckie. Jednym słowem Adwent mógłby trwać cały rok.
 
Jednak pierwsza adwentowa świeca jest też sygnałem do przemyśleń- mając na uwadze mijający rok wiem co mogłam zrobić inaczej, co mogę zmienić i poprawić w swoim życiu i stosunkach z bliskimi.  Zawsze coś takiego się znajdzie, bo jak każdy człowiek popełniam błędy i niekiedy źle oceniam sytuację. Wtedy wracam do wypróbowanej metody "leczenia duszy" czyli czytania Pisma Świętego najczęściej otwierając na "chybił trafił", bo zaskakująco często znajduję wtedy fragmenty odpowiadające moim przemyśleniom. Zaglądam też na ciekawą adwentową stronę, którą bardzo polecam. Generalnie okres ten traktuję jak duchową rehabilitację przed wielkim wydarzeniem jakim jest Boże Narodzenie, a nie przygotowanie do jeszcze jednej marketingowej imprezy czyli bieganie po sklepach i branie kredytów na niepotrzebne zakupy leczące małomiasteczkowe kompleksy. W tym roku, po rodzinnej naradzie, bardzo zredukowaliśmy prezenty, pozwalając sobie na niespodzianki ręcznie przygotowane. Cieszy mnie to, bo nie umknie nam fakt, że to nie urodziny członków rodziny ale urodziny Syna Bożego!

środa, 21 listopada 2012

spacerkiem...





Korzystając z pięknej niedzieli wybraliśmy się na jedną z okolicznych ścieżek spacerowych- tym razem chyba najłatwiejszą w okolicy. Trasa ma ok 1,5 km i zaczyna się pod kościołem w Czarnorzekach, gdzie można skorzystać z wygodnego parkingu. Mieliśmy tam też widok na Suchą Górę z tzw wieżę telewizyjną, którą widzimy z daleka z naszego Siedliska.

Obok ścieżki jest tor dla terenówek, a kiedyś była jeszcze strzelnica. Ścieżka nie jest specjalnie pasjonująca ale dość malownicza i wygodna jeśli towarzyszą nam pojazdy typu wózek czy dziecięcy rowerek. Ponieważ jest to też trasa rowerowa należy zwracać uwagę na pędzących niekiedy rowerzystów.
Wycieczkę można zakończyć na punkcie widokowym z piękną panoramą Dołów Jasielsko- Sanockich i Beskidu Niskiego. Niestety nam w podziwianiu szczegółów przeszkodziła ścieląca się u stóp wzniesienia lekka mgiełka. Dlatego manię fotograficzną skierowała na ściółkę leśną.

oraz zbieranie sosnowych szyszek, które użyję do produkcji ozdób świątecznych (bo przecież adwent tuż tuż).



Ponieważ takie wycieczki często kończymy na niedzielnym, "wyjściowym"obiedzie na koniec jeszcze parę uwag na temat lokalnych restauracji. Mieliśmy okazję odwiedzić kilka różnych miejsc i wnioski nie są najlepsze. Po pierwsze: serwowane posiłki często nie przypominają nic zjadliwego, a raczej skrzyżowanie średniowiecznej uczty i świńskiego koryta - byle dużo i tłusto, a smak nie jest ważny. Przodują w tym pizzerie z pizzą grubości dobrze wyrośniętego chleba i tzw. kebaby z monstrualną bułą napchaną tłustym mięsem i kapustą. Po drugie menu czyli "szwarc, mydło i powidło" - 25 rodzajów pizzy + ruskie + filet i frytki + sałatka grecka. Wszystko odgrzewane z gotowców i mrożonek. Po trzecie wystrój, który  otacza gościa jak mgła - wszędzie tak samo szaro i nijako, a lokale różnią się tylko rozmiarami telewizorów z migającymi teledyskami. Ogólnie rozpacz i zgrzytanie zębów!!!
Oczywiście są chlubne wyjątki i to głównie one są przez nas odwiedzane- ostatnio rewelacyjna Masis z kuchnią kaukaską i ciekawym wystrojem. Wcześniej przypadła nam do gustu pizzeria Parkowa - pizza na cieniutkim cieście, przytulnie, a obok park gdzie dzieci mogą się zmęczyć.
Oczywiście nie tylko włóczę się po lasach i restauracjach ale też trochę pracuję. Głównie skupiłam się na ozdobach świątecznych ale w ramach urozmaicenia dorobiłam butelkę do posiadanego już chustecznika.
Na koniec nasz niesforny szczeniak, który dał się przyłapać na miejscu przestępstwa czyli obok wygrzebanej ziemi i pogryzionej puffy. Mozolne wygryzanie dziury tak ją zmęczyło, że  po prostu usnąła!


niedziela, 18 listopada 2012

jesienie

  Pierwsze poważne nocne przymrozki ogołociły drzewa do reszty z liści, a więc złoto czerwone widoki stały się wspomnieniem. Ostatki liści zakończyły żywot jako skromny bukiecik.






. Obecność Jagusi wymusza bardzo wczesne wstawanie na pierwszy spacer i, niestety, porządki po nocnym bałaganie. Nie jestem tym zachwycona, ale wychodzę z założenia, że dzieci tak mają, także psie, i kiedyś z tego wyrastają. Byle szybko bo jestem chronicznie niedospana! Dobrą stroną porannych spacerów jest podziwianie wschodów słońca i posrebrzonych szronem gałązek.



Po tych nieziemskich widokach zostaje sprowadzona do rzeczywistości gdy muszę skrobać szyby w samochodzie :)

A tak w ogóle to nasz pies okazał się być wielbicielem spacerów, co ma zbawczy wpływ na nasze zdrowie, kondycję, samopoczucie oraz apetyt.
A potem następuje zasłużony relaks w psim stylu :

  Długie wieczory sprzyjają pichceniu różnych pyszności, siedzeniu przy kominku i czytaniu. W ramach pichcenia przygotowałam ostatnio panne cote na bazie jogurtu z musem truskawkowym. Szczerze przyznam, że była to moja odpowiedź na twarde i bezsmakowe paskudztwo, które jadłam w jednej z lokalnych restauracji. Poziom spartolenia tego deseru to wyższa szkoła jazdy miałam więc dużą satysfakcję gdy mój wyszedł pyszny.




poniedziałek, 5 listopada 2012

Jagusia




Nowy mieszkaniec Siedliska nazywa się Jagusia i zdecydowanie zawładnął naszymi sercami. Choć na razie wygląda jak mały polarny miś to jest to 2,5 miesięczny owczarek podhalański- rasa z którą mamy bardzo dobre doświadczenia. Nasz poprzedni podhalańczyk miał na imię Halna i był prawdziwym ulubieńcem domu. Wiemy już ,że suczka lepiej dogaduje się z dziećmi, a że ma łagodny choć zdecydowany (uparty?) charakter sprawdza się jako opiekun dzieci. Daje wtedy znać jej pasterska natura i dzieciaki traktuje jak stadko owieczek, które "pasie" z poświęceniem nie pozwalając im się zbytnio rozbiegać i chroniąc przed obcymi. Mimo, że to bardzo duży pies wcale nie wymaga dłuuugich spacerów i specjalistycznej diety. Niestety podhalańczyki nie żyją bardzo długo (ok 10-12 lat) i ciężką chorobę, a potem śmierć Halnej bardzo przeżyliśmy.







  Jagusia to jeszcze psi dzieciaczek, który siusia na podłogę i obgryza firanki. Jest jednak tak urocza, że wszystko można jej wybaczyć. Zresztą wystarczy na nią popatrzeć...