Mieszkanie za miastem ma dla mnie więcej plusów niż minusów, choć niekiedy ręce opadają i poziom zadowolenia z życia także. Jednak dopiero piękna zima ostatnich dni przypomniała mi, że przezorny zawsze zabezpieczony- spiżarnia musi być pełna, drewno przygotowane, siano i kurza karma na strychu, a łopata do śniegu pod ręką. Mimo nieustannego odkopywania się i przynoszenia drewna do kominka trwam w zachwycie! Nie wiem czy milczę na spacerze, bo piękno zaśnieżonego świata w odcieniach błękitu mnie onieśmiela czy po prostu słowa zamarzły mi wraz z twarzą! A wierzcie mi - nie mówię tylko wtedy gdy śpię!
Jeszcze całkiem malutka zimka |
Byłam bardzo zniechęcona grudniową pluchą, błotem i szarością, więc poprosiłam Pana B. o piękną zimę. I mam za swoje! Zaczęło się niewinnie wprawiając mnie w szczery zachwyt, a potem było tylko fajniej, aż do momentu gdy Syn Wszechstronnie Utalentowany w szale odśnieżania złamał naszą jedyną łopatę do śniegu pozostawiając nam wybór między sztychówką lub szufelką do śmieci. Dziś o poranku pług dosypał dodatkowy śnieg do wału oddzielającego nas od cywilizacji w postaci drogi gminnej, więc ochoczo puściłam się przodem Szanownego Małżonka który przetarł szlak wyjazdowy z Siedliska.
A na drugi dzień już dorosła zima! |
To nie wiarygodne, ale podziwiając widoki z naszej ulubionej trasy spacerowej trudno uwierzyć do Krosna jest tylko 10 km!
Oczywiście najbardziej ze śniegu cieszy się Tajga, która jest w swoim żywiole!