Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

D jak depresyjny poniedziałek

znalezione w necie
    Regularne oglądanie porannych ciemności napełniło moją głowę czarnymi myślami o zdecydowanie depresyjnym charakterze. No ale czego można się spodziewać w Depresyjny Poniedziałek! Pogrążając się w owych  czarnych myślach na temat mojego chronicznego zmęczenia, które zapewne ma zły wpływ na stan ducha (robię się stara!), wygląd ( jestem brzydka!) oraz trzeźwość umysłu (i jeszcze na dodatek głupia!) wywlokłam się z sypialni. Zaznaczam, że Szanowny Małżonek pożegnał mnie przewracając się z boku na bok i pochrapując. Ma facet tupet! Potykając się jakieś zabawki i otumaniona "aromatem" kociej kuwety, pokonując sztywność w kolanach (starość słusznie ma pierwsze miejsce) spłynęłam na parter bynajmniej nie jak zwiewna sylfida, a raczej jak nadgryziona zębem czasu flądra. No to start. Na zewnątrz egipskie ciemności i żywego ducha. Nawet Generał głośno i wyraźnie, w kilku mocnych słowach dał mi do zrozumienia, co myśli o moim wtargnięciu do kurnika przed wschodem słońca w celu nakarmienia mieszkańców stajenki. Porządni ludzie oraz ich kury jadają śniadania upajając się światłem poranka, bo taki jest odwieczny porządek świata! Dobrze choć, że nie przewracał się z boku na bok pochrapując, bo byłby wielki gar rosołu na obiad. Jedynie Matylda wykazała zrozumienie dla losu kobiety pracującej mecząc radośnie i domagając się pieszczot, co objawia się chowaniem łebka pod moją kurtkę i wbijaniem przy okazji rogów między żebra. Wzruszona miłością okazaną przez jedyną istotę w tym domu zwaliłam słuszną stertę siana ze stryszku i ruszyłam dalej, łudząc się że wielkie uczucie nie miało nic wspólnego z wiaderkiem pełnym koziego jedzenia! Swoją drogą unikanie kozich rogów działa bardzo ożywczo, a poranny ruch na świeżym powietrzu dobrze wpłynął na dotlenienie mózgu, więc mogłam już obsłużyć tak skomplikowane urządzenie jak ekspres do kawy i gładko wpaść w poranny rytm- zrobić się na bóstwo (nawet stara, brzydka i głupia flądra musi dobrze wyglądać) , obudzić dzieci (nienawidzę rodzin wielodzietnych!), śniadanie (KTO WYŻARŁ SER!), wyjazd do szkoły (kiedyś podłożę ogień pod tego rzęcha), zakupy (rzuć pan ten jogurt z wyprzedaży, bo to ostanie opakowanie i ja chce je mieć!) i do pracy. Grrrrrrrrrrrrrr! A Szanowny pewnie ciągle słodko pochrapuje! Cicho, pusto, klientów brak, kasa pusta- oczami wyobraźni widziałam swoją przyszłość ładnie wpisującą się w dzisiejszy nastrój- nie dość że stara, brzydka i głupia to jeszcze w nędzy! Oj staczam powoli jak polski intercity przy remoncie trakcji co daje pewną nadzieję na przyszłość, bo pewnie kiedyś się zatrzymam. Byle do wtorku!
 Aby jednak nie było tak smutno to poniżej fotki autorstwa Krzysia z sobotniego szopinku czyli zwiedzania krośnieńskich szopek, który odbywamy co roku. Szczerze polecam wszystkim rodzicom dzieciaków do wieku wczesnoszkolnego. Ale starsi też grzecznie odbyli wycieczkę.
kościół ojców kapucynów


wypasiona szopka u kapucynów

kościół ojców franciszkanów

szopka na krośnieńskim rynku





monumentalna fara

P.S. Po przeczytaniu posta Szanowny Małżonek zaproponował mi dodatkową porcję cydru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz