Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

piątek, 10 lipca 2015

Eden w Bolestraszycach - wycieczka w stronę wschodzącego słońca.


  Korzystając z wolnych chwil uporządkowałam wreszcie fotki i dziś mała retrospekcja z naszej rodzinnej wycieczki do arboretum w Bolestraszycach i Przemyśla. Bardzo zaległa.
  Nie będę się bardzo rozpisywać, bo wszystkie najważniejsze informacje znajdziecie na stronie Arboretum, ale ważenia wręcz mnie rozsadzają, więc muszę się troszkę nimi podzielić. Dla każdego miłośnika przyrody i ogrodów to prawdziwa wizyta w raju- ilość gatunków oszałamia. Na początku nie widziałam na co mam patrzeć, co fotografować, wąchać, dotykać i czytać. Dostałam amoku biegając bez ładu i składu pstrykając fotki na prawo i lewo oraz budząc wesołość chłopaków. Mama w szale!
Dopiero kupiony plan uporządkował troszkę mój obłęd i statecznym krokiem ruszyłam zwiedzać to ogrodnicze eldorado.
 Podstawowym wyposażeniem turysty są tu wygodne buty- teren jest bardzo rozległy -zajmuje 25 ha, i choć co krok mamy zaciszne ławeczki do odpoczynku nie jest to byle jaki spacer tylko prawdziwa wyprawa. Cały teren ma dwa poziomy- taras dolny i górny,  które połączone są ścieżkami o różnym stopniu trudności - od krótkiej wspinaczki po łagodne podejście dla rodzinki z wózkiem.
  Centrum tarasu dolnego stanowi, jeden z trzech, staw z malowniczym pomostem, z którego podziwiać można rośliny wodne i porastające podmokłe brzegi.





 Aż roi się tu od owadów, gadów, płazów i ryb. A ci którzy gustują raczej w ssakach mogą podziwiać koniki.


Na tym poziomie mamy też ogród roślin użytkowych, nie tylko uprawnych ale też dzikich, który jest jednym z elementów ogrodu podkarpackiej gospodyni - poczułam się jak w domu. Wszystkie gatunki starannie opisane więc , oprócz wrażeń estetycznych, jest to prawdziwa skarbnica wiedzy.

Miejsce warte zobaczenia to malutki staw i bagno czyli siedlisko bagienne, a dla dzieciaków labirynt z wierzbowych witek.






Spodobał mi się ogród sensualny dostosowany dla osób niepełnosprawnych, ale z którego śmiało mogą skorzystać mniejsze dzieciaki- roślinki w zasięgu małej rączki można dotknąć i powąchać.

Punktem centralnym tarasu górnego jest dwór, w którym mieści się muzeum przyrodnicze. Trudno było wyciągnąć dzieciaki z sal pełnych m.in. owadów gigantów z całego świata, ale prawdziwa sztuka to oderwanie ich od mikroskopów, przez które mogą podziwiać miniaturowych przedstawicieli tego gatunku. Kilka sal poświęcono ptakom i zwierzętom zamieszkującym różne tereny naszego kraju. Można znaleźć naszych sąsiadów z łąk i lasów!
 


Jest też wystawa dotycząca życia w morzach jury i kredy.

 Ten taras to zachwycające morze magnolii i akurat kwitnących różaneczników, chyba wszystkie gatunki funkii, pnącza, mała szklarnia, ptaszarnia z pawiami, skalniak no i drzewa, drzewa, drzewa.
Obok małego kościółka piękna panorama tarasu dolnego.
 









A wśród drzew i krzewów zaskakujące wiklinowe ozdoby.
 

 Nam najbardziej podobał się czerwony duszek.

Najlepsza chwila na zwiedzanie to, według mojej oceny, wiosna - wszystko kwitnie więc doznania obłędne, ale słyszałam, że pięknie jest też jesienią gdy przebarwiają się drzewa.
Oczywiście faceci jak to faceci trochę marudzili pogardliwie komentując moje uwielbienie dla zielska, ale dzielnie wytrzymali licząc na odpowiednią nagrodę.
Po zwiedzaniu byliśmy wykończeni i głodni więc obowiązkowo odwiedziliśmy "plackodajnie" w Przemyślu czyli restaurację  Polanka oferującą placki ziemniaczane na kilka sposobów i nie tylko.
Pokrzepieni na ciele pospacerowaliśmy po przemyskiej starówce jako żywo przywodzącej mi na myśl niektóre swojskie, krośnieńskie  widoki. Zresztą oceńcie sami :
Przemyśł
Krosno
a resztę zgadujcie sami :)

 

 


 

  No i wreszcie oczekiwana nagroda i uczta dla męskiego serca - tor gokartowy, czyli, według mnie, nie warto wspominać...
W Krośnie byliśmy stosunkowo szybko więc jeszcze lody w "Siedmiu różach" oraz kilka zdjęć starówki- ot tak dla porównania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz