Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

środa, 20 stycznia 2016

Ofiara honoru i zimowa wycieczka

  Mimo zimowej aury wiosnę i miłość czuć w powietrzu. Cały ubiegły tydzień spędziliśmy na walce z wsiowymi kundelkami, które ochoczo odwiedzały Jagusię pozostawiają na tarasie podśmierdujące pamiątki. Oczywiście najbardziej honorem unosił się Killer wypadając co chwilę z domu z przeraźliwym szczekaniem, które zmieniało się w skowyty lub głuchy charkot w zależności czy gryzł czy był gryziony. Wtedy wypadałam ja z miotłą lub kijem od mopa rozganiając kłębiące się futrzane furie. Niestety raz nie zdążyłam. A, że Killer to nie młodzieniaszek, a wrogów było dwóch skończyło się to pogryzionymi łapami, ogonem i naderwaną brwią. Całe szczęście, że pilnuje szczepień, bo oczywiście pałętające się pieski, jak to zazwyczaj na wsiach bywa, takowych nie posiadają, a na naszym terenie grasuje wścieklizna.
 Zdezynfekowany i względnie opatrzony jamnik zaległ z rozdzierającym westchnieniem w legowisku, pilnie łypiąc z pod plasterka czy wszyscy widzą jego cierpienie. Wielka była to ofiara psiej miłości i honoru.


Widzieliśmy i krew w rodzinie zawrzała! Zemsta jest słodka! Nawet Szanowny Małżonek, na co dzień nazywający Killera szczurkiem lub półpsem, zasiadł do narady wojennej poczuwając się do potrzeby pomszczenia wielkiej psiej ofiary. Stanęło na tym że chwilowo zaprzestaniemy aktywności podwórkowej wystawiając niczego nie świadomą Jagusię na przynętę, a brak straży powinien zwabić zbójeckie futrzane farfocle prosto w pułapkę. Karą będzie ostrzelanie z karabinu na kulki- szkody wielkiej nie robi, ale jest na tyle bolesne żeby dostały nauczkę.
Nie musieliśmy czekać długo. Rodzina obstawiała drogi ucieczki a Nastolatek oszczeliwał kundla. Niestety plan nie powiódł się do końca, gdyż Jagusia uznała, że ludzie biegający w niekompletnych strojach, z rozwianym w włosem i dzikimi wrzaskami za obcym psem muszą się świetnie bawić i ona też tak chce! Krwawa zemsta przypominała, więc raczej dzikie harce z psami. Myślę jednak że kundel został skutecznie zniechęcony do odwiedzin, a Killer odpowiednio pomszczony!

  W ramach weekendowego relaksu, ciesząc się pięknymi widokami wybraliśmy się na mała wycieczkę z Iwonicza Zdroju na Przymiarki. Trasa krótka i łatwa nawet dla małego wędrowca. zaczyna się obok fajnego "zielonego" amfiteatru, a ostatni fragment prowadzi przez odkryte łąki z cudownymi widokami w stronę Kotliny Jasielsko- Sanockiej z Pogórzem w tle z jednej strony i Beskidem Niskim z Cergową z drugiej. Mimo że na końcu trasy trochę się zachmurzyło, a wiatr odmrażał nosy byliśmy zachwyceni. Wróciliśmy w stronę Lubatowej i potem Iwonicza wygodnym leśnym duktem, którym prowadzi ścieżka spacerowa.
tu zaczynamy

 

 

pięknie widoczna Cergowa


na szlaku...


 


Przewiani i trochę zmęczeni wstąpiliśmy jeszcze do krośnieńskiego Trafunku na zupki (pożarte w oka mgnieniu, kapuśniaczek palce lizać!) i placki po węgiersku co stanowiło miłe zakończenie wyprawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz