Poprawiając zdjęcia z przed miesiąca uświadomiłam sobie jak wielka zaszła zmiana w przyrodzie, szczególnie, że dziś spadł pierwszy od wielu dni deszcz i świat jest oszałamiająco, soczyście zielony. Co tylko może kwitnąć to kwitnie albo przekwita albo zaraz zakwitnie. Sarny włażą do ogrodu, bażanty tłuką się na łące, a Ruda kura zaczęła się kwoczyć czy wiosna na całego.
Powinnam teraz wyrazić obowiązkowo żal i współczucie wobec zamkniętych w mieszkaniach ludzi, upadku gospodarki i cierpienia chorych- niestety byłaby to hipokryzja pełną gębą. Powinnam też dorzucić wyświechtany jak stare skarpety #zostańwdomu, ale patrząc wokół nie jestem w stanie pozbyć się błogiego optymizmu- nasza izolacja wybitnie nie obchodzi przyrody. Powiem więcej- patrząc na zdjęcia niedźwiedzia na tatrzański szlaku, czy jelenia w mieście, chyba jej służy! Nie mają znaczenia wybory kolejnego politycznego idioty, teorie spiskowe (wiecie że covid w cysternach transportowali przez Polskę amerykanie, żeby wykończyć chińczyków?!) i problemy celebrytów- pustaków, których właśnie nie stać na kolejne buty. Da się żyć bez centrów handlowych, kościoła i zajęć fitnessu. Nic z tego nie jest ważne! Nic z tego mnie nie zajmuje!
Co rano zasiadam z kawą i listą prac na dziś, sprawdzając co ewentualnie zostało z wczoraj i czy reszta rodziny ma jakieś nie cierpiące zwłoki potrzeby. O dziwo plan realizowany jest raczej bez opóźnień co przekłada się na mój dobry nastrój i utwierdza w przekonaniu, że sztucznie pompowana aktywność oraz cienkie intelektualnie gadki motywacyjne nijak się mają do rzeczywistości czyli pracy na dwa etaty. Nie ma zmiłuj się - czas nie z gumy, człowiek nie z kamienia, więc z czegoś trzeba zrezygnować. Szkoda, bo przypuszczam, że jak zawsze z tego co sprawia mi satysfakcje i przyjemność.
Niestety kolejne zmiany w ograniczeniach świadczą, że zbliża się czas powrotu do smutnej rzeczywistości firmowej- żegnaj motyko, chlebowy zakwasie i świecie 1:12.
Ale to za kilka dni, a na razie cieszę się spokojem. luzem i wolnością. No i oczywiście kolorem zielonym.
Parafrazując Fausta - WIRUSKU TRWAJ!
Beczki pracuję nareszcie pełną parą, bo do tej pory nie mogłam ocenić ich przydatności. Podłączone do rynien za pomocą giętkiej rurki i złączek o odpowiedniej średnicy gromadzą wodę na suche dni. Całe wyposażenie kupiłam w komplecie wraz z szybkozłączką do ogrodowego węża i kranikiem, oraz specjalnym wiertłem go robienia otworu w rynnie i zbiorniku. Co ważne wszystkie średnice idealnie pasują więc podłączenie jest banalnie proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz