Jejku, jejku....Tak dawno tu nie zaglądałam, że zapomniałam o czym był mój ostatni post. To już naprawdę przesada! Czas ucieka mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy minęła Wielkanoc i rozkwitł maj. Co do Wielkanocy, to nie zauważyłam jej z powodu zmęczenia nadmiarem obowiązków. Wyobraziłam sobie, że skoro przez cały tydzień nie mam czasu na prace domowe to nadrobię w piątkowe popołudnie i sobotę. Cóż...nie ma czym się chwalić. Dążenie do perfekcjonizmu szczególnie w moim przypadku kończy się źle czyli swądkiem spalonych placków, niezrealizowaną listą obowiązków, frustracją i warczeniem na rodzinę. Potem było już lepiej bo wrzuciłam na luz i zwyczajnie zaczęłam olewać swoje obowiązki. Perfekcjonizm to choroba kobiet szczególnie zaraźliwa w okresie świątecznym. Leczy się ciężko, ale bardzo pomagają kontakty z przyjaciółkami, siostrami lub innymi zaufanymi kobietami, które po prostu zrobią nam "reset" mózgu. Święta odbyły się bez mazurka (którego smętne spalone resztki zjadły kury) i z zakurzonym (do dziś zresztą) szkłem w witrynce. I chyba tylko ja miałam z tym problem!
W skrócie, kiedy mnie tu nie było to było tak:
Wielkanoc
połączona z urodzinami moich kwietniowych synów, a więc dwa torty:
jeden dla małego poszukiwacza skarbów
drugi dla ambitnego pływaka
Wiosenne spacerki
oraz szalona balonowa majówka, która w tym roku dostarczyła nam niezwykłych przeżyć.
Zaczęło się od jednego "niezidentyfikowanego obiektu latającego", który wyleciał zza drzew,
powoli i majestatycznie minął Siedlisko...
i równie niespodziewanie jak się pojawił znikł za drzewami w sposób sugerujący nieplanowane lądowanie w krzakach...
A potem nadleciało całe stado...
Latały samotnie i w parach...
A wszystkie wykonywały skomplikowane zmiany wysokości, które dla niewprawnego oka wyglądały jak wstęp do katastrofy
lub atak kosmitów
Jednym słowem było pięknie i niesamowicie.
W międzyczasie zajmowałam się bardziej przyziemnymi sprawami czyli sadzeniem ziemniaków, warzyw i zakładaniem kwiatowych klombów oraz milionem innych rzeczy, które sprawiają, że wieczorem jak zombi resztką sił dopełzam do łóżka. Znacie to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz