Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

czwartek, 4 czerwca 2015

Miniaturka prysznicowa

    Nie mogłam odmówić sobie pochwalenia się moim nowym dziełem- miniaturką prysznicową.



Jak widać jednak kafelki zostały, choć pewnie są to ostatnie kafelki w moim życiu. Całość zaczęła wyglądać znośniej gdy przykleiłam ścianki kabiny prysznicowej. Potem było już z górki- nie jest to duże wnętrze, więc nie chciałam go zbyt przeładować drobiazgami- i tak wydaje mi się że jest ich dużo. Wiele pomysłów rodziło się dopiero w trakcie pracy i było odpowiedzą na bieżące problemy- inaczej zaczęłam patrzeć na tzw śmieci bo wszystko może mieć swoje drugie życie. I to bardzo zaskakujące drugie życie!  Mini doniczka to nakrętka z roślinką przeznaczoną do akwarium, kosmetyki z koralików, metalowej śrubki i cekinów, a suszarka to końcówka z zestawu do telefonu komórkowego. Zresztą słuchawka prysznica zrobiona jest z drugiej części zestawy czyli malutkiej słuchawki. Szafeczka zrobiona jest z cieniutkiej sklejki modelarskiej oklejonej resztkami wachlarza od chińczyka i pomalowanej farbą akrylową. Zasłonka prysznicowa to obrazek wycięty z foliowego opakowania papieru toaletowego, a klapki to plasterki z piankowego separatora do pedicur plus wstążki. Jak widać rozwiązania często dziwne, ale proste i z ogólnie dostępnych materiałów. Wiele pomysłów można znaleźć na fachowych blogach, które są dla mnie niewyczerpanym źródłem inspiracji, a przedstawione tam miniatury niedościgłymi doskonałościami.                                                                                                          
 




Nowa miniaturka zawisła w dość nietypowym miejscu bo jako ozdoba toalety.

   Mokry maj spowodował, że trochę mi się nawarstwiło prac więc teraz staram się jak mogę nadrobić zaległości. Niestety w tym roku największy problem jest mizernej postury i obrzydliwej aparycji- ślimaki zżerają nam plony! Nie tylko warzywa ale i kwiaty po prostu znikają w jedna noc- jednego dnia podziwią piękne wschody fasolki lub słonecznika, a kolejnego zastaję gołą ziemię z ewentualnie smutno sterczącym pojedynczym badylkiem. Ręce opadają i nóż w kieszeni się otwiera.  Nie jestem zwolenniczką chemicznych rozwiązań, ale w tym wypadku uciekłam się do polecanych środków i mam nadzieje, że to już koniec moich problemów. Jak się okazuje to nie tylko mój problem bo miła pani w sklepie ogrodniczym na moje pytanie o antyślimacze środki wskazała ciasno zastawioną  półkę zastawianą różnymi preparatami. Wybrałam więc okazałe pudło do eksterminacji i z mściwym wyrazem twarzy udałam się do Siedliska dokonać zbiorowego mordu chyba mając trupie czachy i piszczele w oczach.  Trup mięczaków ścielił się gęsto ku mojej nie ukrywanej satysfakcji! W gołe miejsca coś tam dosiałam, ale nie liczę w tym roku na jakieś oszałamiające plony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz