Swój dobry nastrój zawdzięczam chyba tylko letnim endorfinom utrwalonym w Chorwacji. Matki powinny mieć refundowane wczasy w ciepłych krajach przez NFZ w ramach profilaktyki psychiatrycznej.
W chwilach wolnych od zarządzania lokomotywą zapełniam piwniczkę wrześniowymi zbiorami.
Po pierwsze kiszone pomidory które próbowałam w Starym Lwowie i bardzo mi smakowały. Ponieważ pomidory obrodziły wybitnie mogłam zrobić kilka słoiczków na próbę.
Po drugie jeszcze kilka słoików kiszonych ogórków z winogronami. Ogórki jak ogórki, ale winogrona palce lizać!
Mrożę też zapasy cukinii na zupę cukiniową i mirabelek na kompot.
A potem mogę cieszyć się spacerami , bo temperatury tego lata nie zachęcały do pieszych wędrówek. Dopiero teraz korzystam z miłego chłodu i zaglądam w znajome zakątki podziwiając ulotne widoczki. Cały ten wrześniowy szał nie jest w stanie zepsuć niesamowitych wrażeń jakie robi pomału wkraczająca jesień. Niby to już znam, niby to już było ale po każdym spacerze nie mogę wyjść z zachwytu.
Choć niektórzy członkowie rodziny preferują inny styl odpoczynku staramy się nadgonić spacerowe zaległości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz