Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

niedziela, 20 września 2015

Prządki Tour czyli warto próbować nowego

 Wszyscy wiedzą, że bardzo nie lubię jeździć samochodem i choć życie zmusza mnie do pokonywania dziesiątków kilometrów dziennie to czynię to niechętnie i z wyraźnym wstrętem.  Tym bardziej byłam zaskoczona, gdy w ubiegłą niedzielę Szanowny Małżonek zaproponował rodzinną wycieczkę na samochodowy wyścig górski Prządki 2015, a ja ochoczo się zgodziłam. Było to chyba chwilowe zaćmienie lub napad wielkiej miłości do Szanownego! Ale najbardziej byłam zaskoczona, że całkiem mi się ta wyprawa spodobała. Nie żebym od razu została fanką wyścigów, ale od czasu do czasu czemu nie.
  Wbrew pozorom kierowanie się stereotypem, że jakaś rozrywka nie jest dla mnie i nawet nie będę próbowała może odebrać nam dużo niespodziewanych przyjemności. Przerobiłam to już raz wybierając się na mecz naszej reprezentacji, choć telewizyjne mecze mnie nudzą, a okupujący kanapę i pokrzykujący Małżonek obłożony czipsami, piwem i skarbem kibica po trochu śmieszy i irytuje. Wierzcie lub nie, ale wrażenie niesamowite - mecz na żywo ogląda się o niebo lepiej niż w telewizji, a na atmosferę na stadionie nie ma mocnych- chcesz czy nie będziesz śpiewał, skakał, wrzeszczał i machał szalikiem stając się częścią kibicowskiego zgromadzenia. Wstyd się przyznać, ale nawet niecenzuralne piosenki na PZPN śpiewałam niesiona stadnymi emocjami tłumu! Jednym słowem było świetnie i polecam taką wyprawę każdej kobiecie- warto próbować nowych rzeczy.

Jak się okazało piękna niedziela sprzyjała rodzinnym wycieczką i kibice dopisali.
Niestety irytująca była ludzka głupota, gdy mimo próśb organizatorów ludziska jak barany łazili tam i z powrotem po trasie wyścigu ignorując zakaz i rozciągnięte taśmy. Doprowadzenie kibiców do porządku wydłużało nieprzewidziane przerwy spowodowane np. wypadkiem na trasie, bo sam wyścig trwa nie za długo- samochody startują co 30 s z Korczyny, a już po ok 1,5- 2 minutach są na mecie w Czarnorzekach. Mieliśmy miejsce właśnie przy mecie z widokiem na ostatnią prostą, gdzie kierowcy dawali gaz do dechy i przysłowiowo darli asfalt, a my podsłuchiwaliśmy przekazywane radiowo wyniki.
A jak widać na zdjęciach- każdy jeździć może i to całkiem szybko!


Choć bywało i tak

Za rok pokibicujemy znowu.
Ponieważ piękne otoczenie uświadomiło mi, że bardzo dawno nie byłam ani na zamku ani w Prządkach myślałam, że uda się nam zorganizować małą wycieczkę. No ale cóż- ty razem chłodno, szaro i deszczowo, a więc wycieczka przesunięta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz