Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Co mi w duszy gra- kawałki dla ducha i dla ciała (post przeterminowany)

Ostatnio gra mi nader łagodnie i tylko od czasu do czasu następują "skoki napięcia";) dające jednak wspaniałe efekty wizualne



     A tak na poważnie to nie tak dawno zagrał Krzesimir Dębski z młodą orkiestrą w ramach Young Arts Festival. Na koncert wybrałam się pełna wątpliwości- nie jest to bowiem typ muzyki bliski mi i znany. Coś tam kiedyś słyszałam, znam kilka muzycznych motywów, ale daleko mi do melomana nawet najgorszej kategorii. Jak się okazało moje obawy były niepotrzebne - muzyka na żywo zawsze jest bardziej porywająca od tej z radia czy płyt, a repertuar spodobał się nie tylko mi , bo Rynek pełen był ludzi :
https://youtu.be/SJZyLpvwK8g
Ponieważ zdecydowaną przewagę miały instrumenty smyczkowe (nie będę się wymądrzać co do ich rodzaju bo po prostu nie wiem), które tworzą muzykę bardzo plastyczną publiczność zastygła zasłuchana w koński galop w "Szarży jazdy polskiej" ,  brzęczenie łąki czy szmer strumyka w "Orawie" W.Kilara  Niewątpliwym urozmaiceniem były też piosenki filmowe śpiewane przez Annę Jurksztowicz m.in. "Dumka na dwa serca" czy "Zmysły precz". Krzesimir Dębski okazał się całkiem utalentowanym szołmenem porywając do zabawy dźwiękami zgromadzona publiczność- chyba jeszcze nigdy w Krośnie tylu ludzi równocześnie nie jodłowało, pohukiwało i porykiwało radośnie, z ochotą i co najważniejsze do rytmu.
  Wielką wadą było dla mnie ustawienie głośników - muzykę było słychać tylko i wyłącznie na wprost sceny. Może głośniki skierowane też w bok umożliwiłyby słuchanie koncertu siedząc na wygodnym fotelu w ogródku kawiarnianym, a nie tylko kiwając się na stojąco na nierównym bruku. Ale to tylko taka mała niedogodność pewnie do naprawienia w przyszłości,  bo organizatorzy już zapowiedzieli powtórkę w przyszłym roku. Bardzo się cieszę bo niespodziewane spotkanie z trochę inną muzyką niż na co dzień  dało mi wiele przyjemności, a rzęsiste brawa świadczą, że z frekwencją za rok nie będzie problemu, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia! Jak widać w Krośnie i okolicach jest wielu ukrytych melomanów!
  Swój apetyt pokazali krośnianie w czasie kolejnej imprezy czyli środowego Dnia Grilla. Tutaj też chyba organizatorzy nie przewidzieli popularności- wchodząc na Rynek ulicą Zjazdową słuchać była narastający z daleka szum wielu ludzkich głosów, ale jak wielu uświadomiłam sobie dopiero gdy znaleźliśmy się u celu -na płycie Rynku kłębił się niezliczony tłum spragniony jedzenia i picia, owiewany smakowitymi zapachami w akompaniamencie pisków i pokrzykiwań rozbawionych dzieci w wielgachnej piaskownicy. Poczułam się jak w topowym kurorcie w szczycie sezonu! Zdobycie miejsca w restauracyjnym ogródku graniczyło z cudem, a nawet z trudem upolowane krzesło i stolik nie gwarantowały skorzystania z menu. Z przyjaciółmi bawiliśmy się w "Posmakuj"- restauracji słynącej z naprawdę  bogatej i smacznej kuchni, ale w ten nietypowy wieczór nie dane nam było w pełni zakosztować proponowanych smakołyków, bo szybko skończyły się grillowane warzywa, skrzydełka, piwo Brackie i Ursa Maior  czyli wszystko to co lubię najbardziej. Zszokowane i zmęczone kelnerki nie nadążały obsługiwać gości biegając między stolikami z obłędem w oczach i rozwianym włosem, nie miałam więc serca narzekać. A że  na bezrybiu i rak ryba, więc szybko pocieszyłam się kiełbaską (Dobrucowa jak zawsze niezawodna!) oraz zwykłym żywcem. Mimo tych niewielkich niedogodności taki pomysł na  imprezę uważam za strzał w dziesiątkę - zapełnić Rynek w środku tygodnia taką ilością ludzi to nie lada sztuka! Co najważniejsze nie była to tylko młodzież wydająca zaskórniaki, bo sporą część stanowiły rodziny z dziećmi na przyjacielskich spotkaniach, które jadły i piły całkiem dużo, zasilając restauracyjne kasy. Ciepła noc sprzyjała zabawie do późnych wieczornych godzin dorośli cieszyli się towarzystwem przyjaciół, dzieciaczki harcowały budując zamki w piaskownicy lub chlapiąc się w fontannie a młodzież lansowała się odziana w najlepsze t-shirty i najkrótsze spódnice. Panowała atmosfera włoskiej fiesty skrzyżowanej ze średniowiecznym odpustem przyprawionej szczyptą dekadencji i frywolności.  Ot miejskie rozrywki konserwatywnego Podkarpacia ! Oby tak dalej!
W sierpniu szykuje się dzień deserów i mam nadzieję że restauratorzy odrobią lekcje i staną na wysokości zadania. W każdym razie ja na pewno się wybiorę, a ze mną pewnie połowa Krosna!
Krosno 14.07.16- Dzień Grilla

   Żeby jednak nie było że się włóczę po festiwalach i wyżerkach chciałam się pochwalić kolejną miniaturką, która skandalicznie wolno zmierzała ku szczęśliwemu zakończeniu. Nowa właścicielka to osoba, której w duszy gra prawdziwa orkiestra symfoniczna wsparta kwartetem smyczkowym i orkiestrą górniczą! Osoba o uroku dobrej wróżki i żelaznym charakterze wikinga, choć doprawdy nie wiem jak taka wielość cech mieści się w tak niepozornym ciele. Wreszcie miłośniczka czytania która jak twierdzi nie została pisarką tylko dlatego że nie ma swojego pokoju i dobrej maszyny do pisania.
Kochana mamo niniejszym naprawiam to wielkie niedopatrzenie- oto twoja pracownia pisarza!


miejsce autorskiej pracy
pisarz nie wół odpoczywać musi



Więcej o tym jak powstawała ta miniaturka na stronie 1:12
    P.S. Najprawdziwszy skok napięcia nastąpił w czasie ostatniej mega burzy, kiedy piorun uderzył tak blisko domu, że spalił router Neostrady co wyjaśnia dlaczego powyższy post jest już trochę nie świeży. Nigdy jeszcze nie widziałam czegoś podobnego -grzmoty były ogłuszające, a błyskawice dawały światło jak uliczne latarnie. Jak na razie dochodzą do siebie po tych nocnych atrakcjach wspierając duchowo zestresowane psy, Jagusia - pies duży i dzielny bała się tak bardzo, że ze strachu się posiusiała. No, ale po burzy przychodzi słońce, a nawet trochę tęczy, więc będzie dobrze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz