Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

niedziela, 27 października 2013

Feministycznie czyli urodzinowe samozadowolenie

  Dziś rano obudził nas swojski, wiejski odgłos końskiego rżenia- to koń sąsiada rozkoszował się wyjątkowo ciepłymi promieniami jesiennego słońca.

Oczywiście Matylda też już przebierała kopytkami byle szybciej znaleźć się na trawce, najlepiej blisko domu żeby móc uczestniczyć w życiu rodzinnym. Przecież koza też człowiek i potrzebuje towarzystwa, bo samotna się nudzi. Tym razem udało się jej nawet pospoglądać na nas z góry.


 Środek jesieni to czas moich urodzin, a więc dni kiedy robię życiowe podliczenia i rozrachunki.  Latka lecą- sama o sobie myślę: dziewczyna i tak też się czuję, ale niekiedy zostaje sprowadzona na ziemię bo jestem "starszą" młodzieżą Oczywiście stwierdzenie, że coś mi nie wypada lub czegoś nie powinnam napełnia mnie wielkim zdziwieniem, no bo dlaczego mam mówić sobie stop jeśli wcale nie chcę się zatrzymać. Uważam za bardzo mądre zdanie, że człowiek ma tyle lat na ile się czuje! A ja czuję się młodo!
   Gdy przeglądając stare albumy fotograficzne wspominam zdarzenia i emocje im towarzyszące to doceniam stan emocjonalny jaki osiągnęłam teraz- po prostu przestałam się przejmować pierdołami i dotyczy to zarówno sytuacji jak i ludzi. Już nie czuje potrzeby podobania się i zadowalania całego świata- jeśli komuś coś się we mnie nie podoba, jeśli czegoś we mnie nie lubi to raczej jego problem nie mój. Liczy się opinia zaledwie kilku ważnych dla mnie osób, a i tak chętnie wysłucham rad ale zrobię po swojemu. To daje niezwykły spokój ducha ale też inni chyba doceniają moją szczerość bo nie udaję kogoś kim nie jestem.
   Inna sprawa, że dziś czuję się prawdziwą feministką! Uwielbiam być kobietą i nigdy, ale to przenigdy nie chcę być jak facet. Zamierzam prowadzić samochód jak baba (czyli powoli, ostrożnie i nie nauczę się parkować równolegle!), płakać gdy jestem smutna, zła lub mam okres (w tym ostatnim przypadku także "trzaskać garami"), kupić sobie dwudziestą parę butów, co tydzień się odchudzać, chodzić na kawkę i plotki do mamusi, rozróżniać o wiele więcej kolorów niż mój Mąż, nie kazać chłopcom "być prawdziwymi mężczyznami" tylko pocieszać i całować każdy nabity siniak, ubierać sukienki z dekoltem i szpilki, a wygodne adidasy mieć tylko na spacer z psami, mylić zera w rachunkach oraz akumulator i silnik....
  Czytałam ostatnio wywiad z Romanem Polańskim, który mądrze powiedział, że równouprawnienie tak ale zrównanie płci nie. Podpisuje się pod tym obiema rękami! I oto też się staram- chcę po prostu ciągle być kobietą, a nie bezpłciowym stworem. Jeśli nie będzie prawdziwych kobiet to nie będzie też prawdziwych mężczyzn, bo idealne dopełniają, a to byłaby już wielka strata! Zdecydowanie Wenus i Mars tworzą najlepszą kompozycję.
   W obliczu całego świata oświadczam więc, że uwielbiam być KOBIETĄ, która ma 39 LAT!
Wracając do Matyldy to od jakiegoś czasu ćwiczę produkcję koziego sera i choć z efektami bywa różnie (odkryłam, że moje dzieła szczególnie smakują psom) to opanowałam już podstawowe przepisy. Dzięki temu mogłam zaserwować mojej rodzinie tartę z kozim serem i gruszkami, której wyjątkowość i oryginalność została skutecznie stłamszona przez mojego syna stwierdzeniem, że to taki sernik w cieście z gruszkami. Ot, niewdzięcznik! Tarta czy sernik- wychodzi super!

2 komentarze: