Jestem ze wsi i jestem z tego dumna.

sobota, 14 grudnia 2019

Szarość



 Znacie szarą godzinę dnia? To ta pora kiedy mrok już ustępuje, ale różanopalca Eos jeszcze nie obudziła dnia swym pocałunkiem. Zdarza się, że człowiek budzi się o tej smutnej godzinie i już nie zmruży oka do rana przewracając się z boku na bok i męcząc się  galopadą myśli. Czarnych oczywiście. Jednym słowem koszmar!
  A co jeśli szara godzina trwa przez cały dzień?! Szaro, ciemno i ponuro rano, szaro, ciemno i ponuro w południe a wieczorem... szaro , ciemno, ponuro i leje na dodatek! Człowiek pogrąża się w jesiennej depresji, bo przecież listopad mamy tej zimy. Nie zamierzam truć głupot o motywacji, wizualizacji i pozytywnym myśleniu! Ciemnym i zimnym "bladym" porankiem nie myślę w ogóle,  wiec wizualizacja ciepłej łąki graniczy z cudem, a jedyna żyjąca komórka  w mym mózgu odpowiada za charkot nienawiści wydobywający się z ust. Ot taki świt zombie.. Dodam że niestety ten stan utrzymuje się u mnie niekiedy do wieczora, więc kolejnego poranka motywacje mam raczej słabą. Staje się wtedy ,jak to określiła koleżanka, kobietą bez twarzy* -brak makijażu, szary sweter, włos sczochrany z wronim gniazdem z tyłu głowy.   Wtedy wiem że muszę skorzystać z przyjemności, które zarezerwowane są nie tylko na tą porę roku, ale teraz mogą dać niezłego kopa energetycznego, A więc:
Po pierwsze- spacer. Leje? Cudownie- nic tak nie poprawia cery jak  naturalna wilgoć. Zimno? Zdychają bakcyle. Wieje? Przynajmniej nie ma smogu. Zmuszam się. Wiem że będzie lepiej. Na wszystko są sposoby, a złej pogody nie ma tylko złe ubrania. Niekiedy wystarcza spokojnym krokiem do bramy i z powrotem. Przed nasileniem sezonu grzewczego korzystałam z bliskości wałów nad Lubatówką i szłam na przechadzkę przed pracą, ale w zimie lepiej nie ,bo raczej jest to rozciągnięte w czasie samobójstwo niż ruch dla zdrowia.
Po drugie- kominek. Chyba nie trzeba nic tu dodawać, szczególnie gdy wracam ze spaceru gdzie lało, wiało i było zimno


Po trzecie- sauna i  basen. Pływanie pozwala się odprężyć i świetnie działa na zmęczony siedzeniem przy biurku kręgosłup, a nawet na miejskich basenach są już sauny, o miejscach bardziej przyjemnych, jak baseny hotelowe nie wspomnę. Dla mnie to nieprawdopodobny zastrzyk energii i staram się korzystać w miarę możliwości. Nie tylko zdrowia ale i dla urody - pobudza układ krążenia, wydzielanie endorfin i odporność- szczególnie w połączeniu z zimnym prysznicem, ale też oczyszcza skórę pozwalając wypocić toksyny i wspomaga odchudzanie (szczególnie gdy się pilnie ćwiczy i nie zajada smutków czekoladą!).
Po czwarte -grzane wino-  dość stereotypowy sposób leczenia jesiennej depresji alkoholem, ale może dostarczyć wiele przyjemności szczególnie gdy mamy sprawdzony przepis. Mój to

1 szklanka wina czerwonego półwytrawnego
1/2 łyżeczki miodu
1/2 kieliszka brandy
1/4 pomarańczylub 1/2 mandarynki
kilka goździków (u mnie 2-3)
 szczypta cynamony

Na początku zalewam przyprawy winem i odstawiam na jakieś pół godziny żeby nasiąknęły, potem powinna je odcedzić ale mi nie przeszkadzają więc zostawiam.  Dodaje miód i podgrzewam wino aż do jego rozpuszczenia pilnując by się nie zagotowało. Na końcu wlewam brandy i dodaje plasterki pomarańczy albo cząstki mandarynki.


Powtarzać do uzyskania oczekiwanego efektu.
Nie ukrywam, że życie jest po kubeczku takiej mikstury jest bardziej kolorowe, więc zimą ocieram się o alkoholizm.
*Makijaż jest po to żeby kobieta namalowała sobie twarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz